Michał Bebło dla cyfrowypolsatnews.pl
Zapraszamy czytelników serwisu cyfrowypolsatnews.pl do lektury naszego najnowszego wywiadu. Tym razem na pytania odpowiedział Michał Bebło, prowadzący magazyn reporterów „Interwencja”.
Swoją karierę rozpoczynał Pan w katowickim oddziale TVP, potem była Superstacja i do dnia dzisiejszego Telewizja Polsat. Czego nauczył się Pan podczas pracy w tych redakcjach?
Każda z redakcji pojawiała się na mojej zawodowej drodze w zupełnie innym momencie. TVP Katowice to moje pierwsze miejsce pracy. Zaczynałem już w liceum, prowadząc programy dla młodzieży z Magdą Piekorz – dziś świetną reżyserką filmową. Potem były dla dzieci, rozrywkowe, w końcu reportaże. Po dwunastu latach pracy pojawiła się oferta przejścia do Superstacji. Podjąłem to wyzwanie, ale – jak to w mediach bywa – po kilku miesiącach zmieniła się sytuacja i warunki pracy. Postanowiłem więc poszukać innej pracy. Wysłałem e-mail do redakcji „Interwencji”. Zaprosili mnie na rozmowę i zdjęcia próbne. Byłem chyba wartościowym nabytkiem dla redakcji ponieważ miałem doświadczenie w realizacji materiałów reporterskich, a także w pracy przed kamerą. „Interwencja” pozwoliła mi rozwinąć skrzydła.
2 maja 2008 roku zadebiutował Pan w roli gospodarza „Interwencji”. Jak Pan wspomina, ocenia swój debiut z perspektywy czasu?
Program, w którym debiutowałem był nagrywany (generalnie „Interwencja” emitowana jest na żywo), może szefostwo bało się wpuścić na antenę zupełnie nowego człowieka od razu „na żywo”. Pamiętam reportaż, jaki miałem zapowiedzieć. To była historia pary polskich gejów, którzy zawarli związek w Wielkiej Brytanii. Od tamtego programu minęło sześć lat, a temat wciąż jest aktualny. Pamiętam, że długo wahałem się jak do sprawy podejść, w żartach prosiłem nawet o zmianę tematu (uśmiech).
W jaki sposób przygotowuje się Pan do każdego z wydań „Interwencji”?
Codziennie o 9 rano odbywa się kolaudacja materiałów przygotowanych emisji. Producentka programu Anna Brzozowska w towarzystwie wydawcy i prowadzącego oglądają materiał, sugerują ewentualne zmiany. Następnie zasiadam do pisania „białych” czyli zapowiedzi materiałów. Mimo, ze tak naprawdę to tylko kilka zdań, często zajmuje to sporo czasu. Nie wystarczy bowiem po prostu nakreślić temat reportażu, czasem trzeba się konsultować z reporterem, z fachowcami znającymi temat – wszystko po to, by być pewnym, że każde słowo jest wypowiadane odpowiedzialnie i nikogo nie skrzywdzi. Ok. 15 jest próba, a o 16.15 to co lubię najbardziej – program na żywo.
Ile osób liczy ekipa „Interwencji” i jakie kryteria musi spełnić prośba osoby potrzebującej abyście Państwo zajęli się daną sprawą?
W redakcji pracuje ok. 20 osób. Są to zdecydowanie najlepsi z najlepszych. W naszym trybie pracy trzeba być nie tylko świetnym rzemieślnikiem, ale trzeba się też wykazać olbrzymią odpornością na presję czasu, stres i sytuacje konfliktowe z negatywnymi bohaterami reportaży. Jeśli chodzi o osoby zgłaszające nam tematy to najważniejsze jest byśmy – zanim wyjedziemy na zdjęcia – jak najlepiej poznali sprawę. Dokumentacja to podstawa.
W jaki sposób potrzebujący mogą zgłosić się do programu o pomoc?
Osoby potrzebujące naszej pomocy najczęściej dzwonią pod nasz numer (22 514 41 26), a także przesyłają maile na adres: interwencja@polsat.com.pl.
Którą historię z dotąd opowiadanych w programie najbardziej Pan zapamiętał?
Sprawą, którą mam w pamięci jest konflikt o windy w spółdzielni mieszkaniowej w Pabianicach. Realizowałem już o tej sprawie trzy reportaże, a obawiam się, że będzie więcej, bo sprawa nie jest zakończona. Czysty konflikt między członkami spółdzielni, a jej prezesami. Bardzo widowiskowe.
„Interwencja” nie ma przerwy wakacyjnej. Niech Pan powie, kiedy ma Pan czas na dłuższy wypoczynek?
Dłuższy wypoczynek? Pewnie był się znudził. Lubię swoją pracę, jestem w tej szczęśliwiej sytuacji, że realizuję swoje pasje i jeszcze mi za to płacą, a pod koniec wakacji – wszystko na to wskazuje – będę brał udział w nowym projekcie, ale tymczasem nie zapesza.
Przez krótki czas (podczas nieobecności Mileny Sławińskiej) prowadził Pan niedzielny program w Polsat News „Angelus”. Czy tematyka kościelna była Panu wcześniej bliska?
W wakacje do studia „Angelusa” wrócę kilka razy. Traktuję tę tematykę profesjonalnie. Jak każdą inną. Zagłębianie się w tajniki Watykanu, watykańskiej dyplomacji i kontaktów państwo – Kościół okazało się niezmiernie interesujące.
Jaki jest Pan codziennie? Poza kamerami?
O opinię w tej sprawę poprosiłem redakcyjną koleżankę Anetę Kaziuk, oto co odpowiedziała: „dowcipny, ironiczny i bardzo koleżeński.” Trudno mi się z tym nie zgodzić (uśmiech). Od siebie dodam, że jestem psiarzem. Każdą wolną chwilę spędzam z moim czworonogiem.
Na zakończenie proszę o kilka słów dla czytelników cyfrowypolsatnews.pl.
Serdecznie pozdrawiam czytelników serwisu cyfrowypolsatnews.pl. Sam należę do Waszego grona, nie raz o sprawach naszej korporacji dowiedziałem się od Was.
Foto: Polsat